|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#21
|
|||
|
|||
Historia pewnego ołówka
Chłopiec patrzył, jak babcia pisze list. W pewnej chwili zapytał: - Piszesz o tym, co się przydarzyło? A może o mnie? Babcia przerwała pisanie, uśmiechnęła się i powiedziała: - To prawda, piszę o tobie, ale ważniejsze od tego, co piszę, jest ołówek, którym piszę. Chcę ci go dać, gdy dorośniesz. Chłopiec z zaciekawieniem spojrzał na ołówek, ale nie zauważył w nim nic szczególnego. - Przecież on niczym się nie różni od innych ołówków, które widziałem! - Wszystko zależy od tego, jak na niego spojrzysz. Wiąże się z nim pięć ważnych cech i jeśli je będziesz odpowiednio pielęgnował, zawsze będziesz żył w zgodzie ze światem. Pierwsza cecha: możesz dokonać wielkich rzeczy, ale nigdy nie zapominaj, że istnieje dłoń, która kieruje twoimi krokami. Ta dłoń to Bóg i to On prowadzi cię zgodnie ze swoją wolą. Druga cecha: czasem muszę przerwać pisanie i użyć temperówki. Ołówek trochę z tego powodu ucierpi, ale potem, będzie miał ostrzejszą końcówkę. Dlatego naucz się znosić cierpienie, bo dzięki niemu wyrośniesz na dobrego człowieka. Trzecia cecha: używając ołówka, zawsze możemy poprawić błąd za pomocą gumki. Zapamiętaj, że poprawienie nie jest niczym złym, przeciwnie, jest bardzo ważne, bo gwarantuje uczciwe postępowanie. Czwarta cecha: w ołówku nie ważna jest drewniana otoczka, ale grafit w środku. Dlatego zawsze wsłuchuj się w to, co dzieje się w tobie. Wreszcie piąta cecha: ołówek zawsze pozostawia ślad. Pamiętaj, że wszystko, co uczynisz w życiu, zostawi jakiś ślad. Paulo Coelho
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#22
|
|||
|
|||
Bajka o Miłości i Szaleństwie
Powiadają, że pewnego razu spotkały się na Ziemi wszystkie uczucia i cechy ludzkich istot. I tak: Gdy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego! Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem: - W chowanego? A co to takiego? - To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powoli zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce. Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesoło, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować. Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć. Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano. Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego. Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować. - Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo. Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień. Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa. Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca. Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć, wskoczyli w sam środek wulkanu. Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne. Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć sobie odpowiedniego miejsca. W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków. - Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania. Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania. Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu. Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os. Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawem i w ten sposób znalazło Piękność. Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć. W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego. Do znalezienia pozostała tylko Miłość. Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik. Patykiem zaczęło odgarniać gałązki... Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu. Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy. Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki. I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo. M.Podleśny
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#23
|
||||
|
||||
Przybyło dnia na kurzą stopę
Kiedy Władysław Jagiełło rozkazał podwyższać mury obronne Wawelu a obok starej wieży Łokietkowej wznieść wieżę, powstała wieża mieszkalna zwana Kurzą Nogą z herbami Jadwigi i Władysława Jagiełły.
Później dobudowano wąską, wysuniętą na zewnątrz, wspartą na skarpach przybudówkę Kurzą Stopkę.Widok z niej jest rozległy i piękny. W czasie przesilenia dnia z nocą /22 na 23 marzec/wschodzące słońce pierwszym swym promieniem oświetla okna komnat i rozjaśnia herby Jadwigi i Władysława Jagiełły. To znak, że wraca wiosna i stąd wzięło sie porzekadło: przybyło dnia na kurzą stopkę.
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#24
|
||||
|
||||
Nieraz bowiem z bajkami jest tak jak z niektórymi ludźmi: z wiekiem wydają się nam milsi.
Komentarz do baśni Christiana Andersena.
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#25
|
||||
|
||||
Konopnicka Maria
Cytara Tymona Na rynku w Skias ciżba wre, Zajadle lud się tłoczy; Na smagłe lica bucha gniew, Jak żagwie płoną oczy. Rąk wyciągniętych cały las Drga urąganiem wściekłym, A krzyki, klątwy, wzgardy śmiech Powietrzem lecą spiekłym. Jak w górach wicher drzewa gnie, Tak ludzkie gną się szyje; Jak burza, tak ta ciżba głów Przewala, pcha się, wyje... Nie pomni Skias, odkąd nim Wysoki Olimp władnie, By w rynku jego taki tłum Tak tłoczył się bezładnie. Kobiety, dzieci, kto tam żyw, Na kulach starce drżące, Wszystko to pędzi, jak na dziw, A z góry świeci słońce. I złotych blasków leje zdrój Z lazurów greckich ciszy W ten ludzki wrzątek, w mrowie to, Co oburzeniem dyszy. I rzuca złoty promień swój Na słup wkopany w piasku, Co dwa ramiona, zbite w krzyż, Podnosi w cichym blasku. Ten słup - to pręgierz wzgardy jest, To na bluźnierców kara; Lecz teraz na nim, lekko drżąc, Kołysze się cytara. Nie czterostrunna lira to, Nie ten tetrachord stary, Na którym piano bogom pieśń Doryckiej, zbożnej miary. Na dźwięcznej desce dziesięć strun Wysrebrza się pod słońce, A lekki wiatr oblata ją I budzi echa drżące... Cytarę ową zrobił mistrz Z najprzedniejszego drzewa I dał jej duszę, dał jej głos, Co jako ptaszę śpiewa. Z Miletu Tymon przyniósł ją, Ukrywszy pod opończą, I szła, na sercu brzęcząc mu Piosenką swą skowrończą. I tak radośnie na wskroś pól, Przez cudny kraj otwarty Do Skias wracał, gdzie miał ród, Do swej ojczystej Sparty. Surowy pieśni dawnej ton Nieraz go chwytał w sidła, Gdy, jako orzeł w słońcu, chciał Rozwinąć oba skrzydła... Nieraz więziły go, jak mur, Te ciasne struny cztery, Gdy ręką nowych szukał brzmień Do szerszej tęsknot sfery. Więc cieszył się, że nowy dźwięk I nową pieśń dobędzie; Lecz baczny efor zabrał mu Mistrzowskich rąk narzędzie. Ten sam to był, co struny dwie Na złotej zerwał cytrze, Gdy Frynis z Lesbos przyniósł ją, Dodawszy promion chytrze. Od wieków Sparcie było dość Na czterostrunnej lirze, Od wieków był tetrachord w czci W Tessalii i w Epirze. Na pierwszej strunie pean brzmiał Ku wiecznych bogów chwale, Na drugiej piano smętny tren, Umarłym ojcom żale - A z trzeciej szła wojenna pieśń, Gdy Ares brał obiaty, Przy czwartej hymeneów dźwięk Do ślubnej wiódł komnaty. I dosyć było czterech strun Na wszystkie sprawy życia, Na wszystkie drgnienia ludzkich dusz Do trumny od powicia. Kto wie, do czego nowa pieśń Na nowych strunach służy? Odmawia może bogom czci? Obyczaj dawny burzy?... Ludowi może wieścić chce Sny jakieś, jakieś mary?... Od razu lepiej zniszczyć złe, Uchronić zwyczaj stary! Więc gniewny efor sroższą dziś Wymyślił jeszcze karę I wielostrunną w rynku w Skias Obwiesić dał cytarę. A obwoływacz, miejski zbir, Od domu szedł do domu, By przykład się ten głośny stał I miasto strzegł od sromu. Zakipiał wieścią w Skias lud, I biegnie młody, stary, By urąganiem zwiększyć swym Wiszącej kaźń cytary. Jak Pelion, kiedy śniegi swe W doliny rzeką puści, Tak huczy ten wezbrany gniew Z tysiąca ust czeluści. I pada kamień, pada proch I ślina wzgardy leci Na tę bezbronną cichą gęsi, Co drży i w słońcu świeci. Lecz nagle Tymon rozdarł tłum, Cisnący się dokoła, I śmiało podszedł pod sam słup, I śmiało podniósł czoła. Na smagłej twarzy gniewu żar Z bladością walkę toczy, Wysoko bije młoda pierś, Goreją wzgardą oczy. "Spartanie! - woła - odkąd to Apollo zdał swe moce W efora ręce, co go lży I lirę mu druzgoce? Odkąd to boski Zeusa ptak Schwytany ma być w sidła, Kiedy w błękitów wolnych szlak Podnosi wolne skrzydła? Odkąd to pieśń, ten złoty zdrój, Ma w biegu być cofnięta, Przeto iż efor powie: Stój! I wolnej - włoży pęta? Odkąd to - pytam Skias tu Z purpury jest odarta? Czy już wolnego nie ma tchu W swych piersiach nasza Sparta? Widzę tu motłoch, lecz gdzie lud, Przed którym mógłbym śmiele Przyszłości pieśnią wieszczyć cud? Gdzie są obywatele? Jak sępy mściwe, które rwą Prometejowe łono, Tak spada dzicz na lirę mą, Słonecznie ostrunioną. Wysoki Zeus przecież mi Tę łaskę swoją dawa, Że pieśń zduszona głośniej brzmi, Niźli eforów prawa. W wnętrznościach moich słyszę ją, Tę pieśń ogromnej miary, Jak się wskroś lądów i wskroś mórz Z tej niemej rwie cytary! Od jońskich brzegów aż po toń Egejskiej modrej fali Niesie ją złoty Feba koń, Co się w jutrzenkach pali... Z Ety mi gdzieś tam biją w słuch Potężnej pieśni tony, Od Chios sią podnosi duch, Skroś wieków uwielbiony... Mówicie: czterech strun mam dość, By piać ku bogów chwale? A któż to pieśni wzbronił rość, Jak rosną morza fale? A kto jej wzbronił róść, jak las, Od ziemi aż do nieba? Kto jej zamierzył kres i czas, Gdy zmilknąć jej potrzeba? Kto mi tajemnych duszy drgnień Śmie liczbę trzymać w ręku? Kto może wiedzieć, ile tchnień, Ile mam w piersi jęku? Kto liczył, ile boskich strzał Rzuca mi słońce złote, Gdy lirę chwytam, abym grał Nadzieję, ból, tęsknotę? Kto porachował gwiazdy te, Których harmonię słyszę, Gdy noc wiosenna wonie tchnie W szeroką ziemi ciszę? Wiecież, jaki jest pęd i ruch W nie narodzonej pieśni? I gdzie ją niesie skrzydłem duch I jakie światy prześni? A ja zaprawdę mówię wam: Idzie już czas i pora, W której duch zerwie fałsz i kłam Hańbiących praw efora! Zaprawdę, chwila idzie już, Kiedy ta ziemia cała Pod srebrem rzek, pod złotem zbóż, Jak lira, będzie stała! I milion strun ozwie się z pól, I pieśń popłynie wolna; I wyda rozkosz, i wyda ból Najlichsza trawka polna. I każda łza tych chłodnych roś, Które po łąkach stoją, Znajdzie swój krzyk, znajdzie swój głos I trąci strunę swoją! I milion strun ozwie się z chat, Gdzie milczy dziś helota, I stanie Grecja, stanie świat, Jak jedna lutnia złota! A na tej lutni wieczny duch Swe jasne palce złoży I zadziwionym ludom w słuch Pieśń wpadnie nowej zorzy! I wionie ziemią wielki mir I zestrój, i pogoda... A ta największa będzie z lir, Co strun duchowi doda!" . . . . . . . . . . . . . . . Mówi - a każde z jego słów O piersi tłumu trąca, A w blaskach stoi kaźni słup I brzęczy cytra drżąca...
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#26
|
|||
|
|||
Dzięki Nutko za ten wiersz.
Moja ukochana Konopnicka, poetka ponadczasowa.Ileż można z tych wersów do obecnych czasów odnieść..............
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#27
|
|||
|
|||
O górze nie do zdobycia
Była sobie raz, opodal miasteczka, bardzo wielka góra, tak wysoka, że tylko z rzadka można było dojrzeć jej szczyt. Każdy młodzieniec w głębi serca ogromnie pragnął na nią wejść, ale starcy byli temu przeciwni. Powiadali, że nie tylko przedsięwzięcie to jest ciężkie, ale wręcz zbyteczne; cóż takiego może się znajdować na szczycie tak wielkiej góry, jeśli nie wiatr, śnieg, chmury bez końca? I tak młodzi dojrzewali z nostalgią w sercu, a potem z kolei sami zabraniali dzieciom wchodzenia na tę górę. W miasteczku kiełkowały urazy i napięcia, więc król, poinformowany o tym wszystkim, przybył, by pomówić ze starcami, i zganił ich: -" Czemuż zabraniacie młodym wspinaczki na górę? Może dlatego, że wam tego zabraniano, kiedy byliście młodzi? A teraz ja wam nakazuję: wy, starcy, wejdziecie tak wysoko, jak wam oddechu starczy, i zbudujecie sobie chatę. Zaniesiecie tam żywność i napitek, i maty. W ten sposób ułatwicie młodym zadanie." Starcy posłuchali. Jakże się zdumieli, kiedy w trakcie wspinaczki poczuli w żyłach dawno zapomniany wigor i wielką, nie znaną przedtem radość. Kiedy wykonali swoją część pracy, przyszła kolej na młodych, których król wytrenował, wystawiając ich na ogromne trudy. Przedsięwzięcie było udane. Na szczycie góry oczywiście odkryto wiatr, śniegi i chmury bez końca, ale ponadto - zamkniętą w szkatułce - dawną wiadomość od innych młodych ludzi, którzy w innych czasach wspięli się już na wierzchołek góry. Usłyszawszy o tym, król powiedział: - Wiedziałem o tym, miałem bowiem przekaz w moim archiwum. Nawet teraz możliwe było wejście na górę dzięki połączeniu sił starców i młodzieży. A zdarzyło się to także w czasach jeszcze dawniejszych. Zadaję sobie więc pytanie, dlaczego tak łatwo o tym zapomniano. Także i my zadajemy sobie to samo pytanie. Pier D'Aubrigy
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#28
|
|||
|
|||
O tym czego nie dostrzegamy
W pewnym szpitalu w pewnej sali, leżało dwóch pacjentów. Jeden z nich miał sparaliżowane nogi i leżał pod ścianą drugi zaś zdrowszy miał łóżko pod oknem. Sąsiad bardzo mu zazdrościł ze może spoglądać na zewnątrz. Ten zdrowszy zatem codziennie opowiadał mu, co ciekawego dzieje się za oknem - że dzieci bawią się w piaskownicy, jakiś pan jedzie na rowerze, a tam z daleka dwoje ludzi idę trzymając się za ręce... Nagle piłka wpada do stawu, ptaki zrywają się do lotu a nad tym wszystkim rozpościera się cudowne błękitne niebo... Pacjent przy ścianie z zachwytem słuchał co ma do powiedzenia jego kolega który godzinami snuł opowieści. Pragnął tak jak on choć raz zobaczyć to wszystko. I tak mijały dni... Aż pewnej nocy pacjent spod okna źle się poczuł. Nie mógł dosięgnąć alarmu. Błagał o pomoc stawał się coraz słabszy. Jednak pacjent spod ściany nie pomógł mu, spokojnie patrzył jak jego kolega umiera. Nazajutrz lekarze zabrali ciało. Pacjent spod ściany poprosił o przeniesienie pod okno. Ucieszony resztkami sił wspiął się na parapet powoli wyciągając ręce. Otworzył oczy... spojrzał... za oknem była... ściana. ....czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego jak wiele mamy ...póki tego nie stracimy... Autor nieznany
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#29
|
||||
|
||||
Mały srebrzysty Anioł
Mały anioł o srebrnych włosach miał kłopoty. Był tak niegrzeczny, że Święty Piotr wezwał go do siebie. - Podejdź tutaj nicponiu - powiedział. - Coś mi się zdaje, że nie rozumiesz, że u nas w Niebie każdy ma coś do roboty, zwłaszcza teraz, w święta. Każdy z nas musi uszczęśliwić kogoś na Ziemi. - Święty Piotr spojrzał surowo i dodał: „Jednak ty byłeś tak leniwy, że nie możesz u nas zostać. Leć na Ziemię i spraw, żeby ktoś był szczęśliwy. Dopiero wtedy będziesz mógł wrócić do Nieba".
I oto mały anioł znalazł się za bramą niebios(. ..)wtem usłyszał stukot kopyt i dźwięk dzwonka u sań. To był Święty Mikołaj jadący swoimi saniami. Kiedy Święty Mikołaj dostrzegł małego anioła, zatrzymał sanie i zapytał: „Co ty tu robisz na Ziemi?" Anioł spuścił ze wstydu głowę i przyznał się, że był w Niebie niegrzeczny i leniwy. - Aha, leniwy - powiedział Święty Mikołaj. - No to chodź ze mną, pomożesz mi dzisiaj w nocy. Wsiadaj do sań! Potem opróżnił swój worek, w którym były choinkowe ozdoby, i anielskie włosy. - Może zechciałbyś mi pomóc przy ubieraniu choinek? - zapytał Święty Mikołaj. - Och, chętnie - odpowiedział radośnie mały anioł. No i Święty Mikołaj i aniołek razem ubierali drzewka, zawiesili też na nich małe prezenty. Wtedy aniołek odkrył, że jedno maleńkie drzewko nie zostało jeszcze przystrojone. Co robić? ! Miał przecież złote gwiazdki na swojej koszulce! Pozrywał je i zawiesił na gałęziach drzewka. Co by tu jeszcze dołożyć? Ależ oczywiście! Pasemka swoich cudownych srebrzystych włosów! Ustroił nimi drzewko - a kiedy już skończył, wyglądało naprawdę pięknie. Nawet zwierzęta wyszły z lasu, by je podziwiać! Święty Mikołaj wrócił, a gdy zobaczył, czego dokonał mały anioł, bardzo go chwalił. - To był wspaniały pomysł - rzekł. - Teraz musimy wszystkie drzewka zawieźć do wioski. Może znajdzie się tam ktoś, kto weźmie twoją choinkę. Święty Mikołaj wjechał saniami na plac pośrodku wsi i rozdawał prezenty. Anioł zwijał się i pomagał jak umiał najlepiej. Przyszła wreszcie kolej i na choinkę tak pięknie przyozdobioną j ego własnymi srebrnymi włosami i gwiazdkami z jego koszulki. Wziął drzewko i poniósł je w dół ulicy, do domku, gdzie mieszkało troje dzieci. Dzieci właśnie pomagały mamie myć naczynia, kiedy anioł cichutko, na paluszkach wślizgnął się do domu, postawił choinkę i położył pod nią prezenty. Wymknął się z domu, podfrunął pod okno i zajrzał do środka. Widział, jak dzieci wyszły z kuchni, zobaczyły choinkę, a potem uszczęśliwione radośnie śpiewały i tańczyły wokół drzewka. Krzyczały: „Jaka piękna!” i „Kto ją nam przyniósł?” Anioł uśmiechnął się — był szczęśliwy. Pośpieszył do Świętego Mikołaja. - Czy mogę cię dokądś zawieźć - zapytał Święty Mikołaj. - Tak, bardzo proszę - odpowiedział aniołek. - Zawieź mnie, proszę, do lasu, tam gdzie cię spotkałem. Muszę wracać do Nieba. - Dobrze - powiedział Święty Mikołaj i ściągnął lejce. - Bardzo dziękuję ci za pomoc. Postaram się, aby Święty Piotr dowiedział się o tym. - Bardzo dziękuję! Do widzenia! - zawołał mały anioł i znikł w ciemnościach nocy. Kiedy mały anioł wrócił do Nieba, Święty Piotr oczekiwał go w bramie. Popatrzył srogo i powiedział z wyrzutem: „Co ty z siebie zrobiłeś? Spójrz na swoje włosy! A gdzie podziały się twoje złote gwiazdki?" Gdy mu aniołek opowiedział, co stało się z jego włosami i złotymi gwiazdkami, Święty Piotr bardzo się ucieszył. - Właściwie teraz możesz wrócić do Nieba! - orzekł. Święty Piotr był tak uradowany postępkiem małego anioła, że podarował mu nowe złote gwiazdki. Starsze anioły przyszyły mu je do koszulki. A srebrne włosy wkrótce przecież odrosną! Fragment książki „Wesołe Boże Narodzenie” Dom Wydawniczy Bellona, 199
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#30
|
||||
|
||||
Szczęście
Dawno temu pewien człowiek służył panu, który miał okropny charakter i za grosz cierpliwości. Niezależnie od wysiłków jakie podejmował, człowiek ten był wciąż przez swojego pana obwiniany i bity. Wszystkich dziwiło to, że ów człowiek był zawsze radosny, zaś jego pan smutny i przygnębiony. Jeden ze znajomych spytał się go- " Dlaczego nie chodzisz smutny i przygnębiony, tylko twój pan?" Człowiek odparł- "Codziennie dostajemy jeden dzień zycia, pół dnia spędza się na jawie, a pół we śnie. Chociaż za dnia jestem służącym i mój pan traktuje mnie bardzo źle, w nocy śnię o tym, że jestem królem i tysiące sług dba o mój komfort. Mój pan zaś w ciągu dnia jest szalony, chciwy, złośliwy i nieszczęśliwy. Nic i nikt nie jest w stanie mu dogodzić. Nocą zaś ma koszmary i zdarza się że nie prześpi spokojnie kilku nocy z rzędu. W porównaniu z nim jestem szczęśliwym człowiekiem" Pamiętajcie, tylko wy odpowiadacie za swoje szczęście. Jeśli nie jesteście usatysfakcjonowani tym co macie i wciąż narzekacie, to zmierzacie ku wiekuistemu nieszczęściu. Bardzo trafne są słowa "Gdy się uśmiechasz, uśmiecha się cały świat, lecz gdy płaczesz, płaczesz sam." |
#31
|
||||
|
||||
Viko - bardzo mi się Twoje dwie ostatnie bajki podobały....wydawałoby się,że znamy prawdy w nich zawarte, a czy je w życiu realizujemy? Dały mi trochę do myślenia.
__________________
''Absurdem jest żądać od człowieka, aby nigdy się nie zmieniał." http://donkaja0335.blog.onet.pl/ |
#32
|
|||
|
|||
Cytat:
jest to tak jak z ubraniem skrojonym na miarę. Dopiero jak włożymy np.cudzy płaszcz, okazuje się że wyglądamy i czujemy się w nim żle. Przykład może nie adekwatny do sytuacji , ale taki przyszedł mi do głowy.Taka ludzka natura. Całe życie się uczymy,tęsknimy za lepszym losem gdy własny zaczyna doskwierać. Trochę to tak jak w tej znanej historii o krzyżach.
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#33
|
|||
|
|||
Tak mało trzeba..................
Bruno Ferrero - Dwie bryły lodu Istniały kiedyś dwie bryły lodu. Powstały w czasie długiej zimy, w grocie utworzonej z pni, kamieni, krzewów, pośród lasu na stokach góry. Leżały naprzeciwko siebie z ostentacyjną obojętnością. Ich stosunki cechowała pewna oziębłość. Czasami jakieś "dzień dobry", czasami "dobry wieczór". Nic ponadto. Nie potrafiły "przełamać lodów". Każda bryła myślała o drugiej: "Mogłaby chociaż wyjść mi naprzeciw". Bryły jednak nie mogą samodzielnie wędrować. Z tego powodu nic się nie działo i każda bryła lodu zamykała się jeszcze bardziej w sobie. W grocie mieszkał borsuk. Pewnego dnia stwierdził: - Szkoda, że musicie być tutaj. Jest wspaniały, słoneczny dzień! Dwie bryły lodu zatrzeszczały ponuro. Od maleńkości wiedziały, że słońce stanowi dla nich wielkie niebezpieczeństwo. Tym razem, o dziwo, jedna z dwóch brył zapytała. - Jak wygląda słońce? - Jest cudowne... Jest życiem... - odpowiedział zaambarasowany borsuk. - Czy mógłbyś zrobić szparę w sklepieniu tej nory? Chciałabym zobaczyć słońce... - wyznała bryła lodu. Borsuk nie kazał sobie powtórzyć tego dwa razy. Zrobił dziurę w gmatwaninie korzeni i ciepłe, mile światło słoneczne wdarło się niczym złocisty promień. Po kilku miesiącach, w południe, gdy słońce rozgrzewało powietrze, jedna z brył poczuła, że trochę się topi i rozpuszczając się, stawała się przejrzystym strumykiem wody. Czuła się inaczej, nie była już tą dawną bryłą lodową. Druga bryła również zrobiła to cudowne odkrycie. Dzień po dniu, z dwóch brył lodu wypływały dwa strumyki wody, które kierowały się ku wejściu do groty. Po pewnym czasie połączyły się razem, tworząc przejrzyste jeziorko, w którym odbijało się niebo. Dwie bryły lodu odczuwały jeszcze zimno, ale odkryły również swą kruchość i samotność oraz troskę i niepewność. Zdały sobie sprawę, że są podobnie zbudowane, i że w rzeczywistości potrzebują jedna drugiej. Przyleciały dwa szczygiełki ze skowronkiem i napiły się wody. Owady brzęczały wokół jeziorka, wiewiórka o długim, puszystym ogonie wykąpała się w nim. Wśród tej radości odbijały się dwie bryły lodu, które teraz odnalazły serce. :!: Czasami wystarcza jeden promień słońca. Jedno miłe słowo. Jedno pozdrowienie. Jedna pieszczota. Jeden uśmiech. Potrzeba tak mało, by uszczęśliwić tych, którzy znajdują się obok nas. A więc dlaczego tego nie robimy?
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#34
|
||||
|
||||
Asnyk Adam
Zaczarowana królewna Zaczarowana królewna W mirtowym lasku drzemie; U nóg jej lutnia śpiewna Zsunęła się na ziemię. Niedokończona piosneczka Uśmiechem lśni na twarzy; Drżą jeszcze jej usteczka, O czymś rozkosznie marzy. Marzy o jednym z rycerzy, Że idać prze odmęty, Do stóp jej tu przybieży I przerwie sen zaklęty. Lecz rycerz, co walczył dla niej, Ten męstwo swe przeceniał. Zabłąkał się w otchłani... I zwątpił... i skamieniał. W tym wierszyku też jest coś do przemyślenia. Zwątpienie powstrzymuje nas przed dalszym działaniem. http://www.youtube.com/watch?v=AXMUt2tKT_s Zaczarowana Królewna Pieśń Jana Galla śpiewa Adam Didur.
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#35
|
|||
|
|||
"Gdyby nuta powiedziała: jedna nuta nie czyni muzyki
...nie było by symfonii Gdyby słowo powiedziało: jedno słowo nie tworzy stronicy ...nie było by książki Gdyby cegła powiedziała: jedna cegła nie czyni muru ...nie było by domu Gdyby kropla powiedziała: jedna kropla wody nie może utworzyć rzeki ...nie było by oceanu Gdyby ziarno zboża powiedziało: jedno ziarno nie może obsiać pola ...nie było by żniwa Gdyby człowiek powiedział: jeden gest miłości nie ocali ludzkości ...nie byłoby nigdy na ziemi sprawiedliwości i pokoju, godności i szczęścia". Michel Quoist "Pielgrzym" (fragmenty) Paulo Coelho Istnienie młotka nie miałoby sensu, gdyby nie istniały gwoździe, które trzeba wbijać. Ale istnienie gwoździ to jeszcze nie wszystko. Młot musi trafić w ręce Mistrza, który użyje go zgodnie z przeznaczeniem. Przypomniało mi się, co powiedział mój Mistrz na szczycie Serra do Mar: "Ten, kto posiada miecz, musi wciąż wystawiać go na próbę, aby nie zardzewiał w pochwie". - Wodospad jest miejscem, w którym praktycznie wykorzystasz wszystko, czego się dotąd nauczyłeś - dodał mój przewodnik. - Masz już pewien atut: znasz datę własnej śmierci, więc strach przed nią nie sparaliżuje cię, kiedy nadejdzie czas, by podjąć błyskawiczną decyzję, szukając punktu oparcia dla stopy. Pamiętaj jednak, że musisz liczyć się z wodą i że to ona przyniesie ci to, czego będziesz potrzebował. Nie zapomnij też wbić paznokcia w kciuk, jeśli najdzie cię zła myśl. Przede wszystkim zaś podczas tej wspinaczki musisz szukać oparcia w Miłości, która trawi. To ona cię prowadzi i uzasadnia każdy twój krok. Petrus zamilkł. Rozebrał się do naga. Potem zanurzył ciało w zimnych wodach tej małej laguny i wzniósł ręce ku niebu. Zrozumiałem, że jest zadowolony, że radością napawają go rześka woda i tęcze, które tworzyły wokół nas rozpryskujące się krople. - I jeszcze jedno - powiedział, zanim skrył się za kotarą wodospadu. - Ta sunąca w dół woda nauczy cię, jak być Mistrzem. Pójdę pierwszy, lecz przez cały ten czas między nami pozostanie zasłona wodna. Będę się wspinał, a ty nie zdołasz dostrzec, gdzie dokładnie stawiam stopy ani czego chwytam się dłońmi. Podobnie uczeń nigdy nie może naśladować wszystkich poczynań swego przewodnika. Każdy postrzega życie na własny sposób, każdy inaczej przeżywa porażki, problemy i triumfy. Uczyć się znaczy stać się znośnym dla siebie samego. Nie odpowiadałem. Wsunąłem się między skałę a opadającą wodę i zacząłem go obserwować. Widziałem jego sylwetkę, jak widzimy kogoś przez matowe szkło. Wolno, lecz pewnie wspinał się po ścianie. Im bliżej był szczytu, tym bardziej się bałem, bo chwila, gdy miałem pójść jego śladem, nieuchronnie się zbliżała. I wreszcie nadeszła ta przerażająca minuta -- zmagając się z wodą, musiał się spod niej wynurzyć, stale podążając w górę. Siła wodospadu o mało nie odrzuciła go w dół, na skały. Lecz głowa Petrusa wyłoniła się ponad wodę, która sunąc w dół, przyodziewała go niczym srebrzysty płaszcz. Widziałem scenę ledwie przez ułamek sekundy. Petrus błyskawicznie wyprężył się, chwycił z całych sił skał na szczycie i przylgnął do nich wszystkimi członkami, wciąż jednak tkwił w środku rwącego nurtu. Na kilka chwil straciłem go z oczu. Wreszcie pojawił się na brzegu. Mokry, skąpany w blasku słońca, uśmiechał się promiennie. - Widzisz! - krzyknął, machając mi ręką.- Teraz twoja kolej! Musiałem mu dorównać. Albo już na zawsze wyrzec się miecza. Zdjąłem ubranie i jeszcze raz odmówiłem modlitwę, oddając się pod opiekę Przenajświętszej Panny Opiekunki Pielgrzymów. Potem zanurzyłem głowę w wodzie. Była lodowata, więc na chwilę zdrętwiałem, ale zaraz potem to doznanie ustąpiło miejsca przyjemności. Nie zastanawiając się dłużej, ruszyłem prosto ku wodospadowi. Silny strumień wody lejącej się na głowę przywrócił mi absurdalne "poczucie rzeczywistości", które osłabia człowieka w chwili, gdy jak nigdy dotąd potrzebuje wiary i mocy. Wodospad toczył wody o wiele gwałtowniej, niż przypuszczałem. Uderzeniem w klatkę piersiową mógłby mnie zwalić z nóg, nawet gdy dno rozlewiska dawało mi pewne oparcie dla obu stóp. Ominąłem rozszalały strumień i przylgnąłem do skał, kuląc się w ciasnej przestrzeni między ścianą wody a kamiennym urwiskiem. I właśnie wtedy zdałem sobie sprawę, że ta wspinaczka jest dużo łatwiejsza, niż początkowo sądziłem. To, co z daleka wyglądało na gładką ścianę, teraz okazało się porowatą skałą. Na samą myśl, że o mało nie wyrzekłem się miecza ze strachu przed śliskimi kamieniami, wpadłem we wściekłość. Stwierdziłem, że jest to zwykła ściana, jakich pokonałem dziesiątki. Wydało mi się, że słyszę głos Petrusa: "A widzisz? Kiedy już rozwiążesz jakiś problem, przekonujesz się, że było to dziecinnie łatwe". "- Spośród wszystkich wymyślonych przez człowieka sposobów zadawania bólu sobie samemu najgorszym jest Miłość. Cierpimy zawsze dla kogoś, kto nas nie kocha, kto nas porzucił, dla kogoś, dla kogoś, kto nie chce nas opuścić. Żyjemy samotnie, jeśli nikt nas nie kocha: mając żonę lub męża, czynimy z małżeństwa niewolę." "- Kiedy Syn Boży zstąpił na Ziemię, przyniósł ludziom miłość. Ponieważ jednak rodzaj człowieczy nie potrafi pojąc miłości, która nie jest cierpieniem, Jezus został w końcu ukrzyżowany. Gdyby nie to, nikt by nie uwierzył w jego miłość, ludzie przywykli bowiem do tego, że dzień za dniem cierpią z powodu władających nimi namiętności" Nie, to nie grzech być szczęśliwym. Pół tuzina ćwiczeń i uważne wsłuchanie się w świat wystarczają, by człowiek zdołał ziścić najśmielsze marzenia. Pyszniłem się mą mądrością, kazałeś mi więc przemierzyć drogę, którą przejść może każdy, i odkryć to, co odkryłby każdy, kto nieco uważniej przyglądałby się życiu. Pokazałeś mi, że pogoń za szczęściem jest sprawą osobistą i że nie istnieje wzorzec, który moglibyśmy przekazać innym. Aby odnaleźć mój miecz, musiałem zgłębić jego tajemnicę, a to okazało się takie proste - wystarczyło wiedzieć, co z nim uczynić. Co zrobić z mieczem i ze szczęściem, jakie dla mnie oznacza."
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#36
|
||||
|
||||
Bajka o zasmuconym smutku-
Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka. Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem, a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej, szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać. Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem. Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała: "Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy, a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem" "Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego. "Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco. "Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce. "Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną. Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły? Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka. Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny." odpowiedział smutek łamiącym się głosem. Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...", powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?" Smutek westchnął głęboko. Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać? Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem, "najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi. Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi i towarzyszyć im przez pewien czas. Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem. Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął. "Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić. Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać. A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności. Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału. Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać. I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane. Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez. Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności." "Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi." Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi. Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą. Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany. Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy. Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany, która co pewien czas się otwiera. A jak to boli! Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany. Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał. Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem. Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł. Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze, potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem. Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie. "Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule. "Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił. Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam. Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona." Smutek nagle przestał płakać. Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę: "Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?" "Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko, jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!" Znalazłam tą bajkę w serwisie miasta Kędzierzyn, lecz nie podano autora. Vika warto czytać bajki. Pozdrowienia
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
#37
|
|||
|
|||
Dziękuję Danusiu!
Gdzieś tę opowieść spotkałam i czytałam. Ale..z tą nadzieją jest tak, że maleje z upływem lat i przybywającymi chorobami. Tak myślę iż NADZIEJA to jednak DAR od Boga, nie każdemu dany, nie każdy nawet potrafi go sobie wymodlić, bo ból przesłania wszystko,zmienia kolory, zniekształca dżwięki. Już nie cieszy ni deszcz ,ni słońce, ani las czy łąka - podziwiane przez okno bo nie ma sił tam pójść. Aż na usta się ciśnie strofa recytowana przez Holoubka/chociaż wiersz innej tematyki tyczył/..."rwać mi kwiaty rękami obiema,czemuż rąk mych tam na kwiatach nie ma.............." I żal ściska za serce, i przychodzi noc koszmarna,ból budzi co rusz,,maści,tabletki, łoże nagle niewygodne,poduszki wszystkie w kamienie się zmieniają.... I nagle tęsknota za tymi,którzy odeszli, myśl,że cierpienie się tam skończy.. i znowu strach- a jak tam jest,jesli jest.., a jeśli cierpienie większe bo brak cierpliwości i pokory, bo skarga się wymyka,czasem złość i żal... Niełatwo jest Danusiu zachować nadzieję,gdy nie ma nadziei na przyszłość, a przeszłość szarobura także nie rozpieszczała. Ale proszę jednak o takie opowieści o nadziei, trzeba mieć nadzieję na......nadzieję, kiedyś to musi się skończyć,jak wszystko. Pozdrawiam serdecznie.
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#38
|
|||
|
|||
KIEDY KOŃCZY SIĘ NOC ?
Pewien stary rabin zapytał kiedyś swoich uczniów, na podstawie czego można rozpoznać dokładnie chwilę w której kończy się noc a zaczyna dzień. - Może jest to ów moment, gdy można już łatwo odróżnić psa od owcy? - Nie - powiedział rabin. - A gdy można odróżnić drzewo daktylowe od drzewa figowego? - Nie - powtórzył rabin. - A więc kiedy? - spytali uczniowie. - Wtedy, gdy patrząc na twarz jakiejkolwiek osoby, rozpoznajesz w niej brata lub siostrę. Aż do tego momentu panuje noc w twoim sercu - wyjaśnił rabin. --------------------------------------------------------------------- Wiele w tym prawdy. Na duszy jaśniej się robi i cierpienie łatwiej znieść,gdy spotykamy się z życzliwością i dobrocią innych.Nawet tą wirtualną. A jednak....boję się nocy,tej realnej.
__________________
"Rany się zabliźniają, ale blizny rosną wraz z nami''.St.Jerzy Lec http://www.okruszek.org.pl/ https://www.pajacyk.pl/ https://polskieserce.pl/ |
#39
|
||||
|
||||
Dzwonek i kot
Dawno, dawno temu wszystkie myszy żyjące w wielkim domu spotykały się, by podyskutować jak mogą bronić się przed atakami wielkiego, sprytnego kota mieszkającego w tym samym domu. Przedstawiono wiele pomysłów. Wreszcie jedna z myszy powiedziała: - Myślę, że znam wspaniałe rozwiązanie. Musimy zdobyć dzwonek i zawiesić go na szyi kota. Gdziekolwiek on się przemieści, dzwonek będzie dzwonił. W ten sposób ostrzeże nas, gdy kot będzie się skradł, gotowy do ataku. - Wspaniałe! Nadzwyczajne! – wiwatowały pozostałe myszy. – Oto jest rozwiązanie. Dzwonek musi zawisnąć na szyi kota. Dlaczego nikt wcześniej o tym nie pomyślał? Nasze kłopoty wreszcie się skończą. Podziękowały myszy i obiecały złożyć jej dar w postaci worka ziaren. Pośród wiwatów i pomruków zadowolenia dał się słyszeć cichy głosik należący do niewiele znaczącej myszki, która zapytała: - Ale kto zawiesi dzwonek na szyi kota? Zapadła cisza, która stawała się coraz dłuższa. Dopiero szuranie łapek przypomniało myszom istotny powód, dla którego musiały uciekać. Od tej pory nikt już nie wspominał o zawieszeniu dzwonka na szyi kota. |
#40
|
||||
|
||||
HISTORIA STWORZENIA I ZNACZENIE MARZEŃ
Legenda Abenaki Wielki Duch, w czasie nam nieznanym, rozejrzał się i nic nie zobaczył. Żadnych kolorów, żadnego piękna. Był to czas ciszy i ciemności. Nie było żadnych dźwięków. Niczego nie można było zobaczyć ani poczuć. Wielki Duch zdecydował się napełnić tę przestrzeń światłem i życiem. Dysponując swoją wielką władzą, nakazał rozpocząć proces tworzenia. Rozkazał Tôlbie – Wielkiemu Żółwiowi, by wyszedł z wody i stał się lądem. Na skorupie żółwia Wielki Duch uformował góry i doliny. Ułożył też białe chmury na błękitnym niebie. Był bardzo szczęśliwy. Wtedy powiedział, "Wszystko jest gotowe. Napełnię to miejsce życiem." Myślał i myślał, jaki rodzaju stworzeń uczynić. Gdzie by żyli? Co by robili? Co by było ich celem? Chciał ułożyć doskonały plan. Myślał tak mocno, że się zmęczył i zasnął. Jego sen wypełniały marzenia o tym co chce stworzyć. Widział w swoim śnie dziwne rzeczy. Widział zwierzęta pełzające na czterech nóżkach, inne na dwóch. Latające, skrzydlate stworzenia, inne pływające i mające płetwy zamiast rąk i nóg. Były rośliny wszystkich kolorów, pokrywające wszędzie ziemię. Owady naprzykrzały się, psy szczekały, ptaki śpiewały, a ludzie odwiedzali jeden drugiego. Wszystko wydawało się nie na miejscu. Wielki Duch myślał, że miał zły sen. Pomyślał, że nic nie może być tak doskonałe. Kiedy Wielki Duch obudził się, zobaczył bobra ogryzającego gałąź. Zrozumiał, że świat z jego snu stał się rzeczywistością. Wszystko o czym śnił, ziściło się. Kiedy patrzył, jak bóbr robi dom i tamę, by stworzyć staw dla jego rodziny, zrozumiał, że każda rzecz ma swoje miejsce i cel w czasie, i nic nie pojawia się bez powodu. Ta historia była przekazywana z pokolenia na pokolenie. Uczy nas, że nie wolno kwestionować naszych snów, gdyż one tworzą nasze życie. Legendy Indian - Autor: DanY
__________________
'Wznieś serce nad zło" J. Cygan |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Stare niezapomniane bajki naszego dzieciństwa | Małgosia B. | Książka, literatura, poezja | 108 | 21-11-2021 16:21 |
Bajki, piosenki i inne interesujące strony dla dzieci | Melissa | Jestem babcią, jestem dziadkiem | 23 | 19-12-2012 15:12 |
Bajki I Legendy Dla Dorosłych ! | inka-ni | Humor, zabawa - wątki archiwalne | 6 | 19-06-2010 18:36 |
Opowiadania kresowe | Lotka | Książka, literatura, poezja | 1 | 29-05-2010 11:04 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|